FRANCJA, BELGIA LUTY-MARZEC 2016
Po długim okresie przygotowań, dopinania wielu szczegółów i ożywionej korespondencji mailowej z naszymi francuskimi i niemieckimi partnerami, 28 lutego 2016 25 uczniów naszej szkoły pod okiem trojga opiekunów rozpoczęło pierwszą mobilność w ramach programu Erasmus+, który będzie ważną częścią naszej szkolnej rzeczywistości w tym i przyszłym roku. W podróż wyruszaliśmy czule żegnani przez nasze rodziny. Oprócz obowiązkowych uśmiechów i zapewnień, że wszystko będzie dobrze, dało się wyczuć odrobinę niepokoju. Przecież dla wielu z nas była to pierwsza tak długa podróż za granicę. Choć nikt o tym nie mówił otwarcie, to pewnie większość zastanawiała się, jak to będzie z tymi Francuzami i Niemcami, czy można będzie się z nimi dogadać? Jak wypadną przygotowywane przez nas prezentacje, które trzeba będzie wygłosić publicznie i to jeszcze po angielsku?Pierwszym punktem była długa, bo licząca ponad 1500 km, podróż z Przasnysza do francuskiego Albert, miejsca dwóch pierwszych noclegów. Dało się przeżyć. Pogadaliśmy, obejrzeliśmy 2 filmy, przećwiczyliśmy piosenki, które mieliśmy przygotowane na ewentualną konfrontację z Francuzami i NiemcamiNastępnego dnia, po długiej podróży, zakwaterowaniu w schronisku i krótkim odpoczynku wyruszyliśmy na spotkanie z naszymi francuskimi i niemieckimi kolegami. Miejsce nie było przypadkowe. Spotkaliśmy się w pobliżu krateru Loghnagar niedaleko Sommy. Jest to ogromny lej powstały w wyniku detonacji ładunków wybuchowych podczas bitwy pod Sommą, obecnie miejsce pamięci ofiar tej bitwy. Następnie pojechaliśmy na cmentarz Rancourt, wyjątkowy ze względu na swój podział. Tuż obok siebie są tam umiejscowione cmentarze żołnierzy trzech narodowości, francuskiej, niemieckieji brytyjskiej. Zarówno przy kraterze, jak i na cmentarzu uczniowie ze wszystkich trzech grup- polskiej, niemieckiej i francuskiej przedstawili krótkie prezentacje dotyczące historii danego miejsca. Pierwszy wieczór w schronisku upłynął na nieśmiałych próbach dogadania się. My Polacy byliśmy najstarsi i chyba najlepiej znaliśmy angielski. Francuzi podejmowali próby, aby się z nami porozumieć, ale trochę brakowało im słów po angielsku. Niemcy byli najmłodsi i na początku wydawali się najbardziej onieśmieleni. Pewnie poznanie nastąpiłoby o wiele szybciej, gdyby nie to, że trzeba było iść spać o 23.00. I do tego stojący na korytarzu nauczyciele!
Następnego dnia zobaczyliśmy Thiepval. Znajduje się tam muzeum i miejsce pamięci poświęcone poległym w bitwie pod Sommą i w całej I wojnie światowej. Mieści się tam także cmentarz i pamiątkowy krzyż. Mimo niesprzyjającej pogody, zobaczyliśmy także pozostałości po okopach. Jedną z ciekawostek było drzewo, które przetrwało w tym miejscu od czasu I Wojny Światowej, a więc już prawie 100 lat. Kolejnym punktem programu było miasto Arras, gdzie zwiedziliśmy stare miasto oraz muzeum poświęcone I wojnie światowej. Muzeum to zrobiło na nas spore wrażenie, gdyż było umiejscowione w podziemnych korytarzach wykutych w skałach pod miastem. Prezentacje multimedialne nie ograniczały się wyłącznie do podania suchych faktów, ale miały bardziej osobisty charakter. Do tego wszystkiego mieliśmy bardzo ciekawie opowiadającego przewodnika. Nie oznacza to oczywiście, że nie odbyły się prezentacje uczestników wycieczki na temat danych miejsc i obiektów. Po powrocie do schroniska poznawania ciąg dalszy. Rozmawiało nam się już jakby trochę łatwiej. Wyczuliśmy chęć bliższego poznania się, szczególnie ze strony Francuzów. Gdyby tylko nie ta fatalna pora ciszy nocnej!
Trzeciego dnia pożegnaliśmy Francję i wyruszyliśmy do Belgii. Dotarliśmy do Ypres, miejsca pierwszego udokumentowanego użycia gazów bojowych. Zwiedziliśmy tam muzeum Flanders, poświęcone bitwie pod Ypres i całej I wojnie światowej. Na szczególną uwagę zasługiwał w nim system podziemnych korytarzy i pomieszczeń, wydrążonych w wapiennych skałach, pełniących funkcję okopów i schronień podczas obu wojen światowych. W Ypres obejrzeliśmy także katedrę, a następnie pojechaliśmy do Passaendale- muzeum, którego główną atrakcją są podziemne korytarze z okresu I wojny światowej, służące wówczas jako schronienie dla żołnierzy. Tego samego dnia uczestniczyliśmy w codziennej ceremonii złożenia kwiatów pod MeninGate w Ypres- bramą upamiętniającą poległych w I wojnie światowej. Oczywiście obowiązkowo przedstawione zostały krótkie prezentacje uczniów o odwiedzanych miejscach. Ale ten dzień zapisał się jeszcze czymś wyjątkowym. W drodze powrotnej do schroniska gościliśmy w naszym autobusie kilkunastu Francuzów i ich nauczycielkę. Lody stopniały na dobre. Wymiana poglądów na tematy piłkarskie zakończyła się odśpiewaniem Marsylianki i Mazurka Dąbrowskiego
Czwarty dzień wycieczki upłynął pod znakiem Unii Europejskiej i brukselskich korków, które na szczęście nie pokrzyżowały nam planów. Zwiedziliśmy salę obrad Parlamentu Europejskiego, dowiedzieliśmy się m.in. na czym polega praca tłumacza i jak wyglądają obrady, a także jaki jest podział stronnictw w Parlamencie. Oprócz tego wysłuchaliśmy prezentacji na temat Komisji Europejskiej i podstawowych zasad funkcjonowania Unii.Zwiedziliśmy również brukselski Stary Rynek, w pobliżu którego zjedliśmy drugie śniadanie Cały ten dzień był również niezwykłym przeżyciem, gdyż byliśmy osobiście w miejscach, które były nam doskonale znane z przekazów medialnych. Ostatni nocleg spędziliśmy w schronisku w urokliwym, choć niewielkim Mechelen. Krzysiek obchodził urodziny, więc przy kolacji wszyscy odśpiewaliśmy mu „sto lat”. Potem była zielona noc, a ponieważ byliśmy rozlokowani na różnych piętrach, to nauczyciele mieli większy problem z przypilnowaniem nas, co staraliśmy się skrzętnie wykorzystać.
Ostatniego dnia udało nam się zwiedzić Parlamentarium, interaktywne muzeum poświęcone historii Unii Europejskiej, jej głównym założeniom i ideom. Szczególnie fascynująca była możliwość prześledzenia najważniejszych wydarzeń w Europie od początku XX wieku aż do najświeższej historii. Był to także dzień pożegnania z naszymi francuskimi i niemieckimi towarzyszami i powrotu do domu. Zdążyliśmy jeszcze spędzić trochę czasu na robieniu zakupów w okolicach Grand Place w Brukseli i wyruszyliśmy w drogę powrotną. Przed nami było znowu ponad 20 godzin jazdy. Ale przyjęliśmy to z pokorą. Wreszcie nic nie padało nam na głowy! Jeszcze tylko kolacja w niemieckim McDonaldzie i przystanki w celu wyrównania gospodarki wodnej organizmu. Do tego wszystkiego trochę rozchorowała się Ala, ale to i tak cud, że przy takiej pogodzie „ofiara” było tylko jedna i to na sam koniec.
Przejechaliśmy ponad 3500 km. Cały wyjazd był dokładnie zaplanowany i zrealizowany, udało nam się zwiedzić wiele ciekawych miejsc, a przede wszystkim pogłębiliśmy naszą wiedzę na temat I Wojny Światowej, a także historii i funkcjonowania Unii Europejskiej. Co więcej, mogliśmy sprawdzić nasze umiejętności językowe w sytuacjach, w których język angielski był jedyną możliwością porozumienia się. Choć Natalia postawiła sobie za zadanie przełamywanie barier w języku niemieckim. Myślę, że wielu z nas teraz bardziej w siebie wierzy. Poznaliśmy też naszych rówieśników z Francji i Niemiec i było to z pewnością bardzo ciekawe doświadczenie. Z niecierpliwością czekamy na następne spotkanie.
opracowanie: Olga Królicka, Robert Kozakowski